ZMARNOWANA OKAZJA
ZMARNOWANA OKAZJA
Ajajajajajaj! Po emocjonującym i szybkim meczu markowicki LKS 07 jedynie zremisował z liderem z Gaszowic 0-0. "Jedynie", bo byliśmy drużyną lepszą, mieliśmy kilka wybornych okazji bramkowych, "okradziono nas" z gola, sami zmarnowaliśmy karnego, a do tego umiejętnie broniliśmy dostępu do naszej bramki. Licznie zgromadzeni tego dnia kibice nie mogli narzekać na brak rozrywki.
Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Goście schodząc z boiska cieszyli się z wywalczonego punktu. W naszych szeregach panował natomiast wielki niedosyt z racji zmarnowanej okazji na zwycięstwo i powrotne objęcie miejsca na szczycie tabeli. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Markowice udowodniły tym meczem, że w nowym sezonie są zupełnie inną drużyną niż na wiosnę oraz, że nie będą jedynie dostarczycielami punktów. W drużynie tkwi niemały potencjał, który przy wytężonej pracy na treningach, jak też dalszym zaangażowaniu zawodników, sztabu trenerskiego i osób związanych z klubem, powinien jeszcze rozbłysnąć w takcie długiego sezonu.
Pogodę w dniu meczu mieliśmy wybitnie plażową, wręcz niespotykaną jak na tę porę roku. Nie stanowiła ona jednak żadnego problemu dla naszych zawodników. Dobrze przepracowany okres przygotowawczy i szeroka ławka sprawia, że kiedy przeciwnicy oddychają rękawami, LKS 07 wciąż gra na wysokich obrotach. Obie drużyny stworzyły bardzo ciekawe widowisko - co do tego, obserwatorzy z jednej i drugiej strony byli zgodni, a lokalna prasa zapowiadała ten mecz jako hit kolejki - nie bez powodu.
W początkowej fazie spotkania większe zagrożenie pod bramką gospodarzy stwarzały Gaszowice. Na bramce pewnym punktem, jak zawsze zresztą, był Ryszard Jasny, który tego dnia nieraz, szczególnie w pierwszej połowie, ratował LKS 07 z tarapatów. Niewiele brakowało, a zostałby bohaterem Markowic, gdyby w drugiej połowie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Patryku Grzesiczku. W drugiej części pierwszej połowy Markowice coraz to śmielej atakowały bramkę Gaszowic, a w samej końcówce zdobyliśmy nawet bramkę! Była to największa kontrowersja tego meczu. Młody sędzia boczny wpierw pokazał na środek boiska - co oznacza zdobycie bramki - po chwili zmienił sygnalizację na spalonego. Sędzia główny też był skonsternowany, ale ostatecznie bramki nie uznał odgwizdując spalonego, o którym absolutnie nie mogło być w mowy w tej sytuacji. Nieuznanie bramki było "wielbłądem" trójki sędziowskiej, nie można jednak stwierdzić, że przez to zremisowaliśmy, bo w drugiej połowie mieliśmy tyle szans na zdobycie bramki, że obdzielić nimi moglibyśmy kilka spotkań.
Druga połowa należała zdecydowanie do Markowic. Goście z Gaszowic dwoili się i troili, aby zapobiec utracie gola - skutecznie. Bramka była jak zaczarowana! Markowiccy zawodnicy seryjnie marnowali okazje na zdobycie gola, w tym kilka "setek" z karnym na czele. Na trybunach było jedynie słychać jęki zawodu pomieszane z zachwytem nad składnymi akcjami i walecznością naszych zawodników. Goście szczęśliwie dotrwali do końca meczu, a markowiccy zawodnicy zwiesili głowy dając wyraz swojej złości i niezadowoleniu, bo w pełni zasłużyli na zwycięstwo, ale nie potrafili go przypieczętować.
Jak dobrze wiemy - punktów nie rozdaje się za piękne oczy, liczy się to, co jest "w sieci", i tylko, gdy w tej sieci jest więcej niż u przeciwnika. O ile w defensywie prezentujemy się najlepiej z całej Bundesligi (jedynie 2 stracone bramki), to w ofensywie coś się zacięło, bo w dwóch kolejnych meczach nie strzeliliśmy gola.
Następny mecz zagramy już w sobotę w Rudniku. Mamy niecały tydzień na naoliwienie naszych strzelb, bo nie chcielibyśmy 3 raz z rzędu strzelać ślepakami!
Dziękujemy naszym wspaniałym kibicom!